- Teraz odejdziesz, ale nikomu nie piśniesz nawet słowa o tym miejscu, o tym co tu się stało, co zobaczyłaś. Mam rację? - wymruczał tonem swobodnej konserwacji, jednakże uniósł jedną łapkę i wysunął swe długie pazury. Spojrzał na nie jak na średnio interesującego motyla, który przeleciał mu przed nosem.
- Jeśli nie... Reszty się domyślasz. Nie wątp, znajdę Cię, gdy zajdzie taka potrzeba - puścił kotkę i odsunął się dwa kroki, jednakże nie chował pazurów. Ot na wszelki wypadek.