Kartagina szła, niespokojnie rozglądając się wokół siebie. Szukała Klanu Zorzy, a nie... Tego. Wtedy jej oczom nie uszły obce koty.
-Mraf.-było to jej powitanie, bo inaczej przecież nie mogła, bo nie mówi. Końcówka jej ogona drgnęła. Zostać, czy uciekać.
Proszę, niech o nic nie pytają... Pomyślała jeszcze.